... niestety plebania wyglądała na opuszczoną, a po zapukaniu w drzwi rozległo się echo. Kiedy Nataniel uczynił to drugi raz drzwi rozsypały się w popiół ukazując wielką przepaść, która właściwie nie była tak ową przepaścią tylko małą dziurą w podłodze, ale nieważne. Roxas i reszta postanowili wejść do kuchni bo ksiądz najczęściej tam przesiadywał. Kiedy przekroczyli jej próg ujrzeli dziwną, promieniującą niebieskim światłem, niską postać ubraną w potarganą, brązową, spleśniałą togę. Stwór przemówił:
- Ksiądz wybył - powiedział stanowczo.
- Ale jak to wybył? - powoli zapytał Cheshire.
- No nie ma go, ale kazał pozdrowić pannę Chybrydę - odpowiedziała lampka (bo przecież się świecił).
- Chyba starą pannę - ironicznie wyszeptał Cheshire. - Ale tak poza tematem kim ty do jasnej ciasnej jesteś?!
W tej chwili "coś" zrzuciło swoją togę i okazało być się dziwnym, dziwnym, ale to naprawdę dziwnym ufoludem z wielką, wielką, ale tak strasznie wielgachną zieloną głową, która przypominała nadmiernie dojrzałą, zmodyfikowaną genetycznie gruszkę. Z grzeczności marsjanin przedstawił się:
- Jestem Marian, a wy to kto i po co tu jesteście? - zapytał Maniek.
- To jest Cheshire, to Nataniel, a ja jestem Roxas - przedstawił ich Roxas. - Przyszliśmy do księdza po ...
Zabawne! czytelnicy domagają się większego udziału Mariana! Marian jest the best:)
OdpowiedzUsuńCzytelniczka z sali 208
:)